Dorsz i kasa. Znajdziesz 5 cech wspólnych?
W dniu 30 maja 2017 r. Bank Norweski wprowadził dwa nominały banknotów obiegowych o wartości 100 i 200 koron. Seria nowych banknotów składa się z pięciu nominałów, pozostałe trzy nominały zostaną wypuszczone do obiegu w przyszłości. Na polskich banknotach znajdują się wizerunki zasłużonych na różnych polach postaci historycznych a Norweski Bank Centralny połączył narodową kulturę rybołówstwa i pieniądze poprzez umieszczenie na banknocie o wartości 200 koron symboli związanych z wędkarstwem.


Nasza linia brzegowa jest najdłuższa w Europie. Zarządzamy obszarem morskim siedmiokrotnie większym niż sam norweski obszar lądowy. […] Wykorzystanie morskich zasobów naturalnych oraz użycie szlaków morskich w transporcie to warunek dla rozwoju ekonomii i życia społecznego w naszym kraju – powiedział dyrektor Banku Norweskiego Øystein Olsen
Skrei – czy to jakaś nowa chińska gra?
W Norwegii dostępne są dwa rodzaje dorsza: północnoatlantycki (zwany też wędrownym) oraz osiadły. Ten pierwszy, zwany dorszem Skrei (w norweskim skrei znaczy wędrować) ze względu na swoje walory smakowe jest jednym z najbardziej cenionych gatunków ryb w kulinarnym świecie. Niestety (a może stety) jest on dostępny tylko w okresie od stycznia do kwietnia. To wtedy po osiągnięciu dojrzałości płciowej (w wieku 5 – 7 lat) udaje się on na tarło z Morza Barentsa do archipelagu Lotofów. Ryba przemierza odcinek około 1000 km co sprawia, że jej mięso jest bardzo chude i silnie umięśnione a przez to wyjątkowo sprężyste. Oprócz walorów smakowych ryba jest jedną z najzdrowszych na świecie: jej porcja zaspokaja dzienne zapotrzebowanie na kwasy Omega-3 a 100 g zawiera tylko 0,6 g tłuszczu. Dzięki akcji Norweskiej Rady ds. Ryb i Owoców Morza (wiedzieliście, że mają taką instytucję?) Skrei było dostępne na początku tego roku w 30 polskich restauracjach. Przy okazji najbliższego okresu połowowego tej ryby tj. styczeń – kwiecień 2018 r. z pewnością zrobię wpis gdzie możecie spróbować Skrei w Waszym mieście.
Jeśli macie ochotę na rybkę prawdziwie po norwesku poniżej przepis na fiskeboller tj. pulpety rybne. Przepis zapożyczyłam z bloga pewnej Norweżki (http://www.kriweb.no ), dlatego mam nadzieję, że jest bardziej norweski niż sam Breivik.

A jeśli nie lubicie ryb i w ogóle mięsa zapraszam do odwiedzenia najlepszej w Polsce wyszukiwarki wegetariańskich lokali.
Domowe kotleciki rybne (fiskeboller):
Składniki:
500 g fileta z dorsza (najlepiej świeży, mrożony puszcza za dużo wody)
2 łyżeczki soli
2 łyżki mąki ziemniaczanej
Białko z 1 jajka
3 – 4 łyżki mleka
Łyżka oleju do smażenia
W pierwszej kolejności rybkę i sól zmielić w blenderze, dodać pozostałe składniki i połączyć wszystko za pomocą blendera. Z powstałej masy uformować niewielkie kulki (żeby łatwiej się formowało dobrze jest wcześniej zamoczyć ręce w wodzie). Rozgrzać olej na patelni (nie doprowadzać do wrzenia) i smażyć pulpety na średnim ogniu około 15 – 20 min. często obracając.
Podawać z gotowanymi ziemniaczkami, startą marchwią skropioną sokiem z cytryny i sosem z mleka, mąki, gałki muszkatołowej i soli. Polane sosem pulpety koniecznie posypać curry! Curry jest najważniejsze!

A żeby odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule zapraszam od obejrzenia filmiku:
AHOJ!